Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi domi901 z miasteczka SITNICA. Mam przejechane 7694.02 kilometrów w tym 183.90 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy domi901.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

ze świrami

Dystans całkowity:6375.82 km (w terenie 155.80 km; 2.44%)
Czas w ruchu:330:38
Średnia prędkość:19.28 km/h
Maksymalna prędkość:73.00 km/h
Liczba aktywności:62
Średnio na aktywność:102.84 km i 5h 25m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:

Bieszczady DZIEŃ IV: Bieszczadzkie reggae

Niedziela, 11 lipca 2010 · dodano: 19.07.2010 | Komentarze 0

"Porannej mgły snuje się dym
Jutrzenki szal na stokach gór
Nowy dzień budzi się
Melodie dnia już rosa gra

REF: Reggae bieszczadzkie reggae
Słońcem pachnące ma jagód smak
Reggae bieszczadzkie reggae
Jak potok rwące przed siebie gna

Połoniny czar ma taką moc
Że gdy ją ujrzysz pierwszy raz
Wrócić chcesz znów za rok
Z poranną rosą czekać dnia"

xD xD xD
Piosenka, która towarzyszyła nam dzisiajszego dnia ;)

Rano po śniadaniu poszlismy do koscioła, a nastepnie do sklepu na zakupy gdzie wrocila do nas Oska. Maciej z Oska wrocili na kemping odwiez zakupy i rzeczy Oski, a po powrocie wyruszylismy w nasza trase na Połoninę Wetlińską. Z Wetliny żółtym szlakiem na przełecz Orłowicza, potem czerwonym na Połoninę Wetlińską, chwile z również żółtym i potem czarnym. Piękna trasa, widoki, mili ludzie na szlaku. :) Po drodze robiliśmy dużo zdjeć, ale nawet one nie są w stanie przekazać tego piekna, atmosfery. Po prostu trzeba tam być i to zobaczyc. Baardzo mnie cieszy w tym wyjezdzie to, że polaczył on moje trzy ukochane zywioly sportowe :) rower, wode i gory :)
Po powrocie na kemping poszlismy pod prysznice, a nastepnie chlopcy zaczeli zbierac drewno na ognisko xD hahaha jednak z rozpaleniem ognisko poszlo fatalnie... ;/ najpierw probowal Maciek, potem mily pan od ktorego pozyczylismy zapalki, a na koncu nasza harcerka :) niestety... nikomu ta sztuka sie nie powodla, prawdopodobnie zawinily patyki,a niestety nie stac nas bylo na wiazke drewna za 30 zł xD hahaha skonczylo sie na tym ze zjedlismy kielbase zywcem xD hmmm ogolnie bylo bardzo wesolo szczegolnie z solowka Patryka :) potem poszlysmy z Aniaszem na zupke chinska do baru, a pozniej jeszcze potowarzyszylysmy Kubickiemu podczasu meczu: Hiszpania - Holandia ;) oczywisice ja kibicowalam Hiszpani w pczeciwienstwie do reszty no i ona wlasnie wygrala xD wiadomo xD hahaha :P:P po meczu mialysmy z Aniaszem niezly ubaw z Kubickiego w damskiej toalecie (gdzie staly nasze rowery) :P ale to moze nbtk xD hahaha po powrocie do namiotu tez bylo wesolo chociaz nie kazdemu udzielil sie humor :O hehe

"Góry, chociaż są niezmienne, to ich smak dla każdego z nas jest inny. I to jest najpiękniejsze"

MERCI :*

Dane wyjazdu:
84.80 km 0.00 km teren
04:18 h 19.72 km/h:
Maks. pr.:64.58 km/h
Temperatura:

Bieszczady DZIEŃ III

Sobota, 10 lipca 2010 · dodano: 13.07.2010 | Komentarze 0

Dzisiejszym celem naszej podrozy stala sie Wetlina. Dzień zapowiadał sie bardzo słonecznie ;/ co srednio sprzyja jezdzie. Jednak juz po ok. 1,5km szczescie opuscilo mnie totalnie. Złapałam pierwszy raz w zyciu gume! :O (tu dziekowac Aniaszowi za informacje, bo gdyby nie ona nie wiadomo jakby sie to skonczylo). Za naprawe zabral sie nasz serwisant, my z Kubickim towarzyszylismy mu podczas gdy reszta postanowila dokonczyc podjazd i zjechac do najblizszego sklepu. Wymiana okazala sie nie taka latwa jakby mozna bylo przypuszczac, gdyz nowa opona zaczela sprawiac duzo klopotow: potrzebny byl kompresor. Postanowilismy jechac dalej. Pod gorke bylo w miare ok, tylko troche bila, ale niestety z gory bylo to nie do wytrzymania ;/ Gdy zjechalismy do sklepu Maciek pojechal na stacje na ktorej nie bylo jednak kompresora, zaczal wiec znowu zabawe tym razem postanowil zalozyc detke Bartka. Jednak to rowniez niezbyt pomoglo. Spedzilismy pod sklepem dosc duzo czasu w czasie gdy reszta ekipa pojechala juz w trase. Spotkalismy sie dopiero pod kolejnym sklepiem bodajze w Polanie. Maciek jechal juz do konca wyprawy na moim Cubusiu, a ja na szosie. Trasa dzisiejszego dnia byla dosc trudna: polegala ona caly czas na: podjazd, zjazd, podjazd, podjazd, podjazd, zjazd... :O i o dziwo zaczela mi sie coraz bardziej podobac jazda na szosie mimo duzego przelozenia. Zaczelam jezdzic 10,11 km/h pod gore co raczej sie normalnie nie zdarzalo, ale na szosie 8km/h to chyba minimum, mniej sie nie da xD przynajmniej mi sie nie udalo :P W trasie towarzyszylam chlopakom ( ja jechalam na pusto, a oni z bagazem wiec jakos udawalo sie dotrzymac im tempa :P) Oczywiscie podczas trasy pobiralam nauki jazdy na kolarce xD hmm... z roznym skutkiem, ale presja instruktora mobilizowala. ;P Dłuzszy postoj zrobilismy na punkcie widokowym, gdzie narastajaca atmosfere gniewu przerwal wybuch Oski xD zapewne wbre zamierzeniom wywolal salwe smiechu xD Po 20km dotarlismy do Ustrzykow Gornych gdzie rzeczywiscie swiat okazal sie maly :P zrobilismy zakupy i ruszylismy dalej kolejnym podjazdami, serpentynami i zjazdami. I tak na szczycie jednej z serpentyn ogladamy zachodzik slonca i robimy ciekawe fotki :) Na zjezdzie rozstajemy sie na jedna noc z Oska i dalej sami (w 5) pedalujemy w strone Wetliny. Nasz nocleg przypadł na kempingu kolo Hotelu Gorskiego. Faceci wynegocjowali nawet 15zł znizki xD brawo dla nich :* Tym razem udalo nam sie wziasc garacy prysznic bez problemow xD Potem w barze zjedlismy kolacje i poszlismy lulu ;) Trasa choc trudna bardzo ciekawa, duzo slicznych widokow, idealna na treningi xD daje w kosc xD podobnie jak noc w namiocie :O mimo, iz byla nas tylko 5 xD dusznosc w namiocie przekroczyla wszelkie granice xD rano nie bylo praktycznie czym oddychac... Po prostu to byl poziom HARD... xD

DANKE SCHöN :*



Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:

Bieszczady DZIEŃ II: RELAX ;) xD

Piątek, 9 lipca 2010 · dodano: 19.07.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj nasze szosowe bestie, krowy i byki itp., itd. odpoczywaly xD my spedzalismy za to czas nad Solina... ;) Rano do naszego "obozowiska" przybyla Aniasz ze swoja "Niunia" :) I tak jakos wyszlo w pewnym momencie, ze wszyscy (6 osob) wracalismy z lazienki do namiotu, a nasi sasiedzi, ktorym wczoraj wtórowalismy w spiewaniu z tekstem do nas:
- Wy wszysyc spaliscie w tym namiocie?
- Taaak...
- Kurcze to mieliscie chyba jeszcze lepsza impreze od nas... xD
Po śniadanku ruszylismy nad wode do wypozyczalni sprzetu wodnego. Tradycyjnie wybralismy kajaki. W czasie gdy panowie je dla nas przygotowywali my w celu ochrony przed sloneczkiem ;) masowo nakladalismy na siebie krem xD Nasz poczatkowy sklad kajakowy sie nie sprawdzil, gdzy dwoch nowicjuszy mialo "maly problem" z poskromieniem patologicznego kajaku xD Dokonalismy wiec malej zamiany i ostatecznie plynelismy: Aniasz & Kubicki, ja & Maciek, Oska & Patryk ;) Jak zawsze na kajakach bylo bardzo fajnie, oplynelismy cala wyspe od czasu do czasu robiac walne zebrania xD Po dwoch godzinach wrocilismy na brzeg i udalismy sie na nasz kemping. Tam chlopcy stwierdzili, ze ida na obiad, my postanowilysmy im tylko towarzyszyc. Znalezli jakies bary nad woda i kupili obiad za 14zl ;) Ja z dziewczynkami wybralysmy oszczedniejszy sposob zabicia glodu ;) (bynajmniej nie mam tu na mysli zadnego danio :P ) Po malych zakupach wrocilysmy na kemping i zrobilysmy sobie zupki chinskie xD Potem wrocili panowie i jedlismy rowniez kanapki z nowym patentem: kremus & jogurt xD troche cieklo... :P:P Po obiedzie wybralismy sie nad wode, tym razem poplywac. Pierwsze do wody wskoczyli Kubicki z Maciejem, my z Aniaszem odwazylysmy sie dopiero po tym jak chlopcy zaczeli skakac z pomostu ( a ja w zyciu nie przepuscilabym takiej okazji :P). Woda mimo zapewnien facetow nie byla zbyt ciepla dlatego troche potrwalo zanim sie zanuzylam :) Najlepsze oczywiscie byly skoki xD kocham to! :) Aniaszowi ktora pierwszy raz w zyciu skakała z pomostu tez sie bardzo spodobalo. Malym minusem bylo jednak lekkie zachmurzenie, dlatego po pewnym czasie zrobilo sie chlodno i wyszlismy z wody. Polezelismy jeszcze troche na "trawo-plazy" i wrocilismy na pole namiotowe. Gralismy w kenta, a wieczorem Aniasz z Oska postanowily zaryzykowac i wybraly sie pod prysznic xD hahahaha załuje ze przyszlam pod koniec :P:P Aniasz spedzila bardzo mile chwile z tego co slyszalam w towarzystwie 3 panow xD ktorzy stali pod drzwiam, rzucali ciekawymi tekstami i co chwile cos poprawiali bo woda nie leciala xD ja tym razem odpuscilam sobie takie przyjemnosci bo wczesneijszych przezyciach xD Tej nocy wbrew pozorom dalo sie latwiej zasnac ( z wyj. Maciek i Bartek poszli sobie na spacerek xD nbtk :P:P)

THANK YOU :*

Dane wyjazdu:
152.70 km 0.50 km teren
07:30 h 20.36 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:

Bieszczady DZIEŃ I

Czwartek, 8 lipca 2010 · dodano: 13.07.2010 | Komentarze 0

" Wstajemy kochan(y)a...
Wstajemy, wstajemy!
Szkoda takiego dnia...!
Pobudka! POBUDKA! Kto rano wstaje temu co?
WSTAWAJ! NO WSTAWAJ!!!!!!!!!!!!!!!! ... "

Takim oto pieknym akcentem rozpoczęłam mój dzień ;) (4:30) Budzik... ktory poki co motywuje do pobudki i jak na razie nie mam jeszcze ochoty rzucic nim o sciane xD
Wyjazd poczatkowo planowany byl na 6 lipca, no ale jak to z nami bywa opoznil sie nieco xD i wyruszylismy 8 ;) Ja mieszkam najdalej wiec musialam sie zwlec z lozka jako jedna z pierwsiejszych (Maciek chcac mi troche potowarzyszyc w drodze do Gorlic wstal jeszcze wczesniej ;) :P ) Spakowalam sie wieczorem wiec teraz tylko lekkie ogarniecie sie, sniadanko i mozna ruszac z Cubusiem :) w swiat ;) Poczatek byl ciezki bo dosc ze obladowana to na cienkich oponach po glupiej kamienistej drodze ;/ ( naszczescie tylko jakies 0,5 km). Potem tradycyjnie zaczynam od podjazdu "pod Siewiere". Kilka km dalej spotykam Macka ktory wyjechal po mnie na Montanie i razem docieramy do Gorlic pod dom Patryka. Tam dojezdza do nas niejaki Bartosz K. czyli KUuuuuubicki xD Dalej w trojke jedziemy pod blok Macka ( Patryk czekal u siebie na Oske :P) U Macka dopinamy wszystko na ostatni guzik i o ok. 7:00 ruszamy w trase: Ośka ( ktora bagatela nie spoznila sie godzine! ale jedyne 55 min ;D xD ), Patryk, Maciek, Kubicki i ja.
Pierwszy postoj zrobilismy na rynku w Nowym Żmigrodzie. W tym roku niestety nikt nie bylo "lewitujacych ziemniakow". Obiektem zainteresowania naszego Pomelona stały sie jednak... kosze na smieci xD Bardzo spodobaly sie Patrykowi wiec zaczał na niech "grac" xD i spiewac. Dalsza część drogi do Dukli była juz mniej wesoła (czyt. roboty drogowe = ruch wahadłowy). Kolejny postój przypadł pod Sanktuarium św. Michała Archanioła i Błogosławionego Bronisława w Miejscu Piastowym. W środku jak się okazało wyglądało on równie pieknie jak z zewnatrz. Następnie spokojnie (lub mniej :P) ruszamy w stronę Sanoka po drodze robiac na przerwy np. na zakupy w Biedronce... gdzie oczywiście kolejki jak w PRL'u ;/ W Zagórzu na "odtankolu" Maciek po dłuzszych negocjacjach wydusil ode mnie Cubusia... xD Dluzszych poniewaz mialam zle wspomnienia po ostatnim uzytkowaniu Montany :P:P Hmm od Zagorza zaczyna robic sie coraz mniej ciekawie :O coraz wiecej podjazdow... konkretnych... a ja na szosie :O naszczescie dzieki cierpliwosci i presji instruktora udalo mi sie jakos przezyc podjazdy z za duzym jak dla mnie przylozeniem. xD Ciekawy przykład "naprawy polskiej drogi" spotkalismy za Leskiem, mianowicie smola posypana drobnym zwirem. ;/ Hmm ja akurat bylam w najbardziej komfortowej sytuacji :P inni mieli jednak duzo zabawy z czyszczeniem opon ;/ W strone Polanczyka juz tylko zjazd podjazd... Masakryczne hopki. ;/ W Hoczewie Patryk pomylił drogi i zamiast skrecic na Polanczyk pojechal prosto... Z racji zerowego załadowania zostałam wysłana na poscig xD Nawoływania: "Paaatryk.... Patryk..." nie odniosły szybkiego skutku xD gdyz Patryk stwierdzil ze to na pewno nie o niego chodzi xD ale w koncu jakos udalo sie go dogonic xD Po kilku kolejnych km w koncu ujzelismy Soline ;) Na krzyzowce w Polanczyku skrecamy w lewo, co jak sie okazalo bylo bledem ;/ Zjechalismy z bardzo stromej gory nad wode, ale niestety zeby dostac sie na jakis kemping musielismy wracac z powrotem do krzyzowki :O eh... nbtk ;] Według wskazówek milych przechodniow ruszamy w strone kempingow. Po drodze zatrzymujemy sie w sklepie xD gdzie dlugosc kolejki nas przerazila :O no ale wyjscia nie ma trzeba cos jesc xD nastepnie wysłalismy Macka na zwiady :P Gdy obczail dogodne dla nas miejsce ruszylismy w droge ;] i tak dotarlismy do "Patelni" xD Włascicielka kempingu okazala sie bardzo mila :) Rozbijamy namiot oraz zasiadamy do kolacji przy wspolnym stole (rzadko spotykane zjawisko na kempingu :P). Potem bylo juz tylko ciekawiej... Prysznic... hmmm kupujemy zetony 4zl=8min. Koniec koncow ja wchodze pierwsze... :O odkrecam kran... i SUPRISE! po wodzie ani sladu :O wiec wychodze w reczniku i razem z Anna czekamy na pana... xD ktory probuje naprawic prysznic, niestety z srednim powodzeniem :O zalewa moje rzeczy :P i uwaga proba numer dwa... wchodze... WOW!!! JEST WODA! i powinna byc teoretycznie przez 16 min gdyz pan wrzucil podczas naprawy jeszcze jeden zeton. Praktycznie byla moze 4 min :O i cala w pianie dostje 3 juz zeton od Oski. Ktory wystarcza na kolejne 3 min. To był chyba jaden z najkrotszych prysznicy w moim zyciu xD no ale nie bede narzekac bo przynajmniej go mialam w przeciwienstwie do reszty xD im pozostala jedynie zimna woda w "korycie" xD = duzo smiechu xD Gdy juz wszycy znalezlismy sie w namiocie (3-osobowym w piatke xD) okazalo sie ze nie uda nam sie szybko zasnac, gdyz za plotem byla biba xD nasi sasiedzi spiewali i grali a my ( z wyjatkami :P) zaczelismy im wtorowac xD

DZIEKI :*



Dane wyjazdu:
136.50 km 1.00 km teren
06:55 h 19.73 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:

SZALEŃSTWO po miesiącu przerwy...

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 0

?127911710757146

Dane wyjazdu:
100.70 km 1.20 km teren
05:14 h 19.24 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:

Bo ja nigdy nie byłam normalna... xD

Poniedziałek, 7 czerwca 2010 · dodano: 07.06.2010 | Komentarze 2

8 cud świata... ja + wakacje + pobudka przed 5:00 = amazing... xD Przyczyną tego porannego zrywu była oczywiście propozycja Macieja... ;) Miałam mu potowarzyszyć do Ciężkowic podczas jego podróży do Krakowa....
Moją pierwszą reakcją po wyłączeniu budzika było: co się dzieje?? xD Gdy doszłam do siebie xD zebrałam manatki, zostawiłam na łóżku niczego nieświadomej rodzinie kartkę z notką: 'jestem na rowerze' xD, wmusiłam w siebie śniadanie (bo po pierwsze nie byłam głodna, a po drugie mam problem z jedzeniem czegoś o tak wczesnych porach ;/), zamknęłam w domu Filusia :* wyprowadziłam moją brykę xD z garażu i gaz do dechy xD a tak naprawdę to pedały w ruch xD Ruszając zaczęłam się modlić, żeby tylko Maciej nie zmienił decyzji (wieczorem dostałam bowiem sms'a o treści: " Zdecydowałem, że jutro jadą rowerem JEŚLI WSTANĘ PRZED 5 (...)" => wyróżniony fragment zaczął mnie martwić :O stan mojego konta wynosi: 00,00zł więc nie miałabym jak się z nim skontaktować ),a jeśli by to nastąpiło byłyby to jego ostanie godziny wśród żywych xD :P Pod słupa postanowiłam jechać normalną drogą, gdyż skróty są zbyt zamulone :O Po przejechaniu najgorszej części podjazdu pod słupa w oddali zobaczyłam jakiś blask... ;O Okazało się, iż to Macieju we własnej osobie... xD Uffff... Co za radość: nie minęliśmy się xD Czekał na mnie aż 5 min ;P i już miał jechać ale na szczęście dostrzegł gdzieś w oddali mój biały hełm (hmm no czasami się jednak na coś przydaje... hełm :P) Ruszyliśmy w drogę... W Turzy można było podziwiać widok na Tatry ;) Następnie bardzo fajny zjazd na Ostruszę, gdy dojechaliśmy do Ciężkowic pojechaliśmy dołem hmm... Oczywiście most rozwalony więc musieliśmy przechodzić pod 'taśma po prostu chyba' xD a potem przeciskać pomiędzy 'wężami po prostu strażackimi wężami' xD Następnie przy wyjeździe z Ciężkowic usłyszałam pytanie: Jedziesz dalej? :O No jadę... ;) I pojechaliśmy w stronę Gromnika... Podjazd nawet spoko. Moim celem tym razem stał się Zakliczyn xD Hmmm moja Krossówna zaczęła jednak bzikować i gdzieś od tej pory zaczęłam mieć poważne problemy ze zmianą biegu na 7 ;/ Ale generalnie trasa przebiegała w miarę spokojnie ;) Moim ostatecznym celem stał się Jurków xD Maciek znowu wyczytał w moich myślach nikczemne plany xD : 'Jak Cię znam zrobisz 100km' buahaha (ta telepatia zaczyna mnie przerażać :O ;D) Gdy dojechaliśmy do Jurkowa jako cel rozłąki ;( ;P wybraliśmy 'Lewiatan' ;) tam drobne zakupy przy których Maciej oczywiści uparł się, że jest sponsorem wyjazdu... ;/ UPARCIUCH! Przy rowerach skonsumowałam jabłko a Maciek banana xD Po rozmowie pożegnania nadszedł czas ;/ Maciek pierwszy wykład miał mieć o 11:30. i tak każdy ruszył w swoją stronę skazany od tej pory na samotność :O Hmm... Myślałam, że najgorzej będzie mi dojechać do Gromnika, ale pomyliłam się ;/ Do Gromnika jechało się całkiem spoko, po drodze miałam telefon od mamy :O bez komentarza.. xD Potem dzwonił Maciek: 'Tak, żyję jeszcze' xD Tempo spadło jednak gdy wskoczyłam xD na drogę do Ciężkowic ;/ Podjazd pod Ciężkowice okazał się katastrofą: złapał mnie pierwszy kryzys :O Ledwo wytoczyłam się na górę ;/ Na rynku kupiłam sobie Leona xD zjadłam kit kata i ruszyłam w dalszą drogę. Kryzys jednak znowu dopadł mnie na pierwszym (i najostrzejszym) podjeździe w stronę Staszkówki. Rzeźnia... ;/ Podjazd udało mi się pokonać w takt 'Siała baba mak, nie wiedziała jak...' xD xD xD buhahaha Tak oto zaczęłam się już coraz wolniej toczyć... Myślą przewodnią stała się: 'Byle do Staszkówki, tam już będzie prawie cały czas z górki' ;) Gdy stoczyłam się do Turzy ( na szczęście nie spotkałam tej małej szczekającej pierdoły co ostatnim razem) okazało się, że chcący zaliczyć setkę xD będę musiała dobijać xD Postanowiłam, że dojeżdżając do słupa w Moszczenicy pojadę jeszcze w stronę Kwiatonowic. Tak też zrobiłam. Było ciężko, padałam totalnie... Mimo, iż zbliżała się 11:00 słonko bardzo mocno przygrzewało :O Przejechałam jakieś 4,5km od słupa i zawróciłam. ;) Wracając trochę odżyłam bo teraz 'Tylko z górki... jupi!' Gdy zaczęłam zjeżdżać zadzwonił Maciek ;) On jechał właśnie autobusem na uczelnię. Tak właśnie przypuszczałam, że będzie przede mną ;) Ehh... Wiatr we włosach... Chciałoby się powiedzieć zjeżdżając w dół ;) Niestety jeśli już to w kasku xD Ale miałam radochę wchodząc do domu: 'Nareszcie!' ;) Oczywiście pierwsze co to dorwałam się CZYSTEJ! xD Piwniczanki oczywiście xD

Takim oto sposobem z niewinnej przejażdżki wyszła pierwsza w tym roku setka ;) Ale jak się ma nasrane w głowie to tak bywa... xD buahahah
Na końcu oczywiście ogromne podziękowania dla mojego towarzysza :) Macieja... ;) DZIĘKI! ;* xD za wyjazd... ;) i oczywiście za motywację do rozpoczęcia sezonu... ;)

#lat=49.78791&lng=20.98869&zoom=11&type=1

Dane wyjazdu:
50.20 km 1.80 km teren
02:47 h 18.04 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:

;)

Niedziela, 6 czerwca 2010 · dodano: 07.06.2010 | Komentarze 0

?127690195946179#lat=49.72004&lng=21.17031&zoom=12&type=1

Dane wyjazdu:
30.40 km 0.60 km teren
01:48 h 16.89 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:

Słońceeeeeeeeeeeee.... xD

Sobota, 5 czerwca 2010 · dodano: 07.06.2010 | Komentarze 0

Kategoria do 50km, ze świrami


Dane wyjazdu:
1.70 km 1.10 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:

CZERWCOWE SZALEŃSTWO... xD

Środa, 2 czerwca 2010 · dodano: 02.06.2010 | Komentarze 3

Żeby nie bylo to sezon rozpoczełąm... buhahahahahaha cały czas do przodu... xD
CEL: RoNDo CenTeR SiTNiCa xD skąd odjeżdżała wspaniałym środkiem transportu "VEOLIA TRANSPORT" Aniasz... xD
Moimi kompanami byli Maciej xD i oczywiście najukochańszy mężczyzna pod słońcem - Filut xD :*:* ... Z przystanka wracałam na hannie montanie xD <szpan> xD cóż za przeżycia... xD nioch nioch... To by było na tyle bo jeszcze by mnie Maciej wyszydził, że epopeje pisze... xD
Hmmm... Pozdrowienia dla mojego kompana xD A niżej zamieszczam dzieło z dedykacja dla Macieja xD jak sie chce to sie potrafi xD

#lat=49.75779&lng=21.1158&zoom=16&type=1
Kategoria do 50km, ze świrami


Dane wyjazdu:
71.20 km 0.00 km teren
03:30 h 20.34 km/h:
Maks. pr.:55.90 km/h
Temperatura:

to już jest koniec... ;((

Niedziela, 20 września 2009 · dodano: 24.09.2009 | Komentarze 0