Info
Ten blog rowerowy prowadzi domi901 z miasteczka SITNICA. Mam przejechane 7694.02 kilometrów w tym 183.90 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.07 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
2010
2009
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień30 - 0
- 2010, Lipiec10 - 1
- 2010, Czerwiec6 - 6
- 2010, Maj1 - 2
- 2010, Kwiecień1 - 0
- 2009, Wrzesień6 - 0
- 2009, Sierpień21 - 12
- 2009, Lipiec16 - 3
Dane wyjazdu:
152.70 km
0.50 km teren
07:30 h
20.36 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:
Rower:Mr. Cubuś
Bieszczady DZIEŃ I
Czwartek, 8 lipca 2010 · dodano: 13.07.2010 | Komentarze 0
" Wstajemy kochan(y)a...Wstajemy, wstajemy!
Szkoda takiego dnia...!
Pobudka! POBUDKA! Kto rano wstaje temu co?
WSTAWAJ! NO WSTAWAJ!!!!!!!!!!!!!!!! ... "
Takim oto pieknym akcentem rozpoczęłam mój dzień ;) (4:30) Budzik... ktory poki co motywuje do pobudki i jak na razie nie mam jeszcze ochoty rzucic nim o sciane xD
Wyjazd poczatkowo planowany byl na 6 lipca, no ale jak to z nami bywa opoznil sie nieco xD i wyruszylismy 8 ;) Ja mieszkam najdalej wiec musialam sie zwlec z lozka jako jedna z pierwsiejszych (Maciek chcac mi troche potowarzyszyc w drodze do Gorlic wstal jeszcze wczesniej ;) :P ) Spakowalam sie wieczorem wiec teraz tylko lekkie ogarniecie sie, sniadanko i mozna ruszac z Cubusiem :) w swiat ;) Poczatek byl ciezki bo dosc ze obladowana to na cienkich oponach po glupiej kamienistej drodze ;/ ( naszczescie tylko jakies 0,5 km). Potem tradycyjnie zaczynam od podjazdu "pod Siewiere". Kilka km dalej spotykam Macka ktory wyjechal po mnie na Montanie i razem docieramy do Gorlic pod dom Patryka. Tam dojezdza do nas niejaki Bartosz K. czyli KUuuuuubicki xD Dalej w trojke jedziemy pod blok Macka ( Patryk czekal u siebie na Oske :P) U Macka dopinamy wszystko na ostatni guzik i o ok. 7:00 ruszamy w trase: Ośka ( ktora bagatela nie spoznila sie godzine! ale jedyne 55 min ;D xD ), Patryk, Maciek, Kubicki i ja.
Pierwszy postoj zrobilismy na rynku w Nowym Żmigrodzie. W tym roku niestety nikt nie bylo "lewitujacych ziemniakow". Obiektem zainteresowania naszego Pomelona stały sie jednak... kosze na smieci xD Bardzo spodobaly sie Patrykowi wiec zaczał na niech "grac" xD i spiewac. Dalsza część drogi do Dukli była juz mniej wesoła (czyt. roboty drogowe = ruch wahadłowy). Kolejny postój przypadł pod Sanktuarium św. Michała Archanioła i Błogosławionego Bronisława w Miejscu Piastowym. W środku jak się okazało wyglądało on równie pieknie jak z zewnatrz. Następnie spokojnie (lub mniej :P) ruszamy w stronę Sanoka po drodze robiac na przerwy np. na zakupy w Biedronce... gdzie oczywiście kolejki jak w PRL'u ;/ W Zagórzu na "odtankolu" Maciek po dłuzszych negocjacjach wydusil ode mnie Cubusia... xD Dluzszych poniewaz mialam zle wspomnienia po ostatnim uzytkowaniu Montany :P:P Hmm od Zagorza zaczyna robic sie coraz mniej ciekawie :O coraz wiecej podjazdow... konkretnych... a ja na szosie :O naszczescie dzieki cierpliwosci i presji instruktora udalo mi sie jakos przezyc podjazdy z za duzym jak dla mnie przylozeniem. xD Ciekawy przykład "naprawy polskiej drogi" spotkalismy za Leskiem, mianowicie smola posypana drobnym zwirem. ;/ Hmm ja akurat bylam w najbardziej komfortowej sytuacji :P inni mieli jednak duzo zabawy z czyszczeniem opon ;/ W strone Polanczyka juz tylko zjazd podjazd... Masakryczne hopki. ;/ W Hoczewie Patryk pomylił drogi i zamiast skrecic na Polanczyk pojechal prosto... Z racji zerowego załadowania zostałam wysłana na poscig xD Nawoływania: "Paaatryk.... Patryk..." nie odniosły szybkiego skutku xD gdyz Patryk stwierdzil ze to na pewno nie o niego chodzi xD ale w koncu jakos udalo sie go dogonic xD Po kilku kolejnych km w koncu ujzelismy Soline ;) Na krzyzowce w Polanczyku skrecamy w lewo, co jak sie okazalo bylo bledem ;/ Zjechalismy z bardzo stromej gory nad wode, ale niestety zeby dostac sie na jakis kemping musielismy wracac z powrotem do krzyzowki :O eh... nbtk ;] Według wskazówek milych przechodniow ruszamy w strone kempingow. Po drodze zatrzymujemy sie w sklepie xD gdzie dlugosc kolejki nas przerazila :O no ale wyjscia nie ma trzeba cos jesc xD nastepnie wysłalismy Macka na zwiady :P Gdy obczail dogodne dla nas miejsce ruszylismy w droge ;] i tak dotarlismy do "Patelni" xD Włascicielka kempingu okazala sie bardzo mila :) Rozbijamy namiot oraz zasiadamy do kolacji przy wspolnym stole (rzadko spotykane zjawisko na kempingu :P). Potem bylo juz tylko ciekawiej... Prysznic... hmmm kupujemy zetony 4zl=8min. Koniec koncow ja wchodze pierwsze... :O odkrecam kran... i SUPRISE! po wodzie ani sladu :O wiec wychodze w reczniku i razem z Anna czekamy na pana... xD ktory probuje naprawic prysznic, niestety z srednim powodzeniem :O zalewa moje rzeczy :P i uwaga proba numer dwa... wchodze... WOW!!! JEST WODA! i powinna byc teoretycznie przez 16 min gdyz pan wrzucil podczas naprawy jeszcze jeden zeton. Praktycznie byla moze 4 min :O i cala w pianie dostje 3 juz zeton od Oski. Ktory wystarcza na kolejne 3 min. To był chyba jaden z najkrotszych prysznicy w moim zyciu xD no ale nie bede narzekac bo przynajmniej go mialam w przeciwienstwie do reszty xD im pozostala jedynie zimna woda w "korycie" xD = duzo smiechu xD Gdy juz wszycy znalezlismy sie w namiocie (3-osobowym w piatke xD) okazalo sie ze nie uda nam sie szybko zasnac, gdyz za plotem byla biba xD nasi sasiedzi spiewali i grali a my ( z wyjatkami :P) zaczelismy im wtorowac xD
DZIEKI :*
Kategoria 150 - 250km, ze świrami, Bieszczady 2010