Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi domi901 z miasteczka SITNICA. Mam przejechane 7694.02 kilometrów w tym 183.90 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy domi901.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Bieszczady 2010

Dystans całkowity:409.72 km (w terenie 1.10 km; 0.27%)
Czas w ruchu:19:36
Średnia prędkość:20.90 km/h
Maksymalna prędkość:67.75 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:136.57 km i 6h 32m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:

BIESZCZADY 2010 - PODSUMOWANIE

Wtorek, 13 lipca 2010 · dodano: 19.07.2010 | Komentarze 0

Szkoda, że czas tak szybko biegnie... :(
To był świetny wyjazd w wymarzonym towarzystwie! A warto wspomnieć, że ostatni taki dłuzszy wypad wieksza paczka mial miejsce dwa lata temu, mam wiec nadzieje, ze nie wejdzie to w tradycje :O i w najblizszym czasie znowu gdzies razem wyskoczymy, bo wiadomo wszedzie dobrze ale ZE ŚWIRAMI NAJLEPIEJ! Uwielbiam trasy ktore łącza to co kocham najbardziej: rower, wode i góry oraz: piekne widoki, szalone serenady noce, duzo dobrej zabawy oraz wygłupów doprowadzajacych czesto do bolu brzucha ( ze smiechu oczywiscie :P), poziomu "hard" w namiocie, itp. itd.

Dane z wyjazdu:
Wszystkie km: 409,72
Czas jazdy: 19h 36min
Prędkość średnia: 20,9
Prędkość max: 67,75km/h

Na końcu podziękowania dla wszystkich towarzyszy tego wyjazdu czyli:
ANIASZA & OŚKI & KUBICKIEGO & MACIEJA & PATRYKA !!! :* !!!

DANK JE WEL! :*:*:*

Dane wyjazdu:
172.22 km 0.60 km teren
07:48 h 22.08 km/h:
Maks. pr.:67.75 km/h
Temperatura:

Bieszczady DZIEŃ V

Poniedziałek, 12 lipca 2010 · dodano: 13.07.2010 | Komentarze 1

Jak to ze świrami bywa zamiast wstac o planowanej 6:00 ledwo zwleklismy sie o 7:00... Pakowanie szło w miare szybko i wyjechalismy o planowanej 9:00 ( nawet kilka minut przed) z tym, że bez sniadnia :P Dlatego tez pierwszy postoj 2km dalej przy "abc" ;)
Dzisiejsza trasa była dość szalona, nie tylko ze wzgledu na długośc i ilość ostrych podjazdów. Pierwszy raz od dłuższego czasu poniekąd przełamałam się, chodzi mi tu głównie o prędkość jazdy z górek. No wiadomo, że dla chłoapaków jazda ponad 60km/h na godzine to zaden wyczyn, ale w moim przypadku jest zupełnie odwrotnie. Po moim nieszczesnym wypadku na Słowacji strasznie sie zraziłam do jazdy i przekraczanie 50km/h było czymś... A dzisiejszego dnia kilka razy zjezdzałam ponad 60km/h, do czego usilnie zmotywowali mnie faceci. xD przed zjazdem: "To co teraz Domi 70 no nie? " nie... xD niestety nie udalo sie :P
Pierwszy postoj zrobilismy na stacji w Cisnej gdzie w końcu dorwalismy kompresor tzn Maciek dorwał :P Pobawil sie troche z kolem co przyniosło jakies minimalne skutki. Na stacji moglismy podziwiac rozne fajne motory: "takie cos harleyowate" xD piekne maszyny, ale zdecydowanie za głosne :P W drodze do Komanczy bardzos sie rozciaglismy, tzn podzilelismy sie jak by na dwie grupy. W pierwszej jechalam ja z Kubickim i Maciejem, a w drugiej dziewczyny i Patryk :) Chłopcy nizle cisneli i momentami przy 40km/h trudno bylo im usiedziec na kole... Gdy dotarlismy do celu pojechalismy do sklepu po drobne zakupy,a nastepnie nad rzeke... Oj dzialo sie xD Takie przerwy w trasie = no po prostu marzenie kazdego kolarza xD słonce i woda :) no i arbuz xD hahaha Spałaszowalismy go juz z cala ekipa :) dziewczyny poszly jeszcze do sklepu a mnie koniec koncow "pewna gleda" :P :* zmusila do przebrania sie w kostium i wejscia do wody xD dziekuje za motywacje bo oplacalo sie xD hehehe w wodzie znalazałam 20gr z okresu: Polska Rzeczypospolita Ludowa z 1972r. (nie żeby faceci przeszli koło niej kilka razy wczesniej :P) postanowilam, że bedzie to moja monetka na szczescie xD mam nadzieje ze takow przyniesie :P Niestety humor popsuł sie nieco w dalszej trasie bowiem droga do Krempnej okazala sie koszmarem :O DZIURY, DRZIURY, DZIURY! Ja już tam nie wracam na szosie... to jakas totalna masakra ;/ Tak tez chyba pierwszy raz podczas tego wyjazdu zostalam w tyle razem z Patrykiem, ktoremu tez nie spodobaly sie dziury i z Mackiem ktory nam towarzyszyl :) Przed przełęczą Hałbowską zrobilismy krotki postoj przy sklepie i ruszylismy w trase, ehh... odrazu zaczely sie pierwsze podjazdy wiec poczulam troche nogi ;/ hahaha dopiero zjezdzajac z przełeczy dotarlo do mnie, ze juz raz nia jechalam na naszej gorskiej pielgrzymce rowerowej :) Dalsza podroz mimo podjazdow i miejscami dziur osładzaly sliczne panoramy :) Ostatni wspolny postoj zrobilismy przy delikatesaach w Nowym Żmigrodzie, gdzie pozegnania nadszedl czas... ;( (musielismy sie z Mackiem odlaczyc od reszty poniewaz przed nami byla dluzsza trasa, a juz zaczynalo sie robic coraz ciemniej). Dalsza trasa przebiegala w miare spokojnie, chociaz przyznam ze dawno nie jezdzilam o tak pozniej porze i srednio mi sie to spodobalo ;/ wkurzyla mnie tez dziurawa droga od Korczyny do Biecza ;/ yyy... bylo juz ciemno wiec nie dlao sie niestety cokolwiek ominac dziur ;/ Od Biecza sypało sie juz calkiem przyjemniej, chociaz dluga trasa zaczela powoli dawc w kosc :O Do Sitnicy dotarlismy gdzies bodajze przed 23:00... Mimo zaproszenia na cieple co nieco Maciek sie uparl ze chce wrocic tego dnia do domu (zblizala sie polnoc) i pojechal do Gorlic.

Na końcu serdeczne podziekowania dla Macieja przede wszystkim za poswiecenie ogromu czasu i energi i stworzenie mojego Cubusia :*:*:* (moja wdziecznosc w tej kwesti nie ma granic) oraz towarzystwo w czasie przyjazdu do Gorlic oraz w czasie powrotu do Sitnicy :*, zajecie sie detka podczas trasy, uzyczenie mi Monci oraz cennych rad i wskazowek jak sie na niej poruszac :*:*:* i za wszystko o czym tu zapomnialm wspomniec :*

GRACIAS :*


?127910401442483#lat=49.45027&lng=21.80237&zoom=9&type=0

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:

Bieszczady DZIEŃ IV: Bieszczadzkie reggae

Niedziela, 11 lipca 2010 · dodano: 19.07.2010 | Komentarze 0

"Porannej mgły snuje się dym
Jutrzenki szal na stokach gór
Nowy dzień budzi się
Melodie dnia już rosa gra

REF: Reggae bieszczadzkie reggae
Słońcem pachnące ma jagód smak
Reggae bieszczadzkie reggae
Jak potok rwące przed siebie gna

Połoniny czar ma taką moc
Że gdy ją ujrzysz pierwszy raz
Wrócić chcesz znów za rok
Z poranną rosą czekać dnia"

xD xD xD
Piosenka, która towarzyszyła nam dzisiajszego dnia ;)

Rano po śniadaniu poszlismy do koscioła, a nastepnie do sklepu na zakupy gdzie wrocila do nas Oska. Maciej z Oska wrocili na kemping odwiez zakupy i rzeczy Oski, a po powrocie wyruszylismy w nasza trase na Połoninę Wetlińską. Z Wetliny żółtym szlakiem na przełecz Orłowicza, potem czerwonym na Połoninę Wetlińską, chwile z również żółtym i potem czarnym. Piękna trasa, widoki, mili ludzie na szlaku. :) Po drodze robiliśmy dużo zdjeć, ale nawet one nie są w stanie przekazać tego piekna, atmosfery. Po prostu trzeba tam być i to zobaczyc. Baardzo mnie cieszy w tym wyjezdzie to, że polaczył on moje trzy ukochane zywioly sportowe :) rower, wode i gory :)
Po powrocie na kemping poszlismy pod prysznice, a nastepnie chlopcy zaczeli zbierac drewno na ognisko xD hahaha jednak z rozpaleniem ognisko poszlo fatalnie... ;/ najpierw probowal Maciek, potem mily pan od ktorego pozyczylismy zapalki, a na koncu nasza harcerka :) niestety... nikomu ta sztuka sie nie powodla, prawdopodobnie zawinily patyki,a niestety nie stac nas bylo na wiazke drewna za 30 zł xD hahaha skonczylo sie na tym ze zjedlismy kielbase zywcem xD hmmm ogolnie bylo bardzo wesolo szczegolnie z solowka Patryka :) potem poszlysmy z Aniaszem na zupke chinska do baru, a pozniej jeszcze potowarzyszylysmy Kubickiemu podczasu meczu: Hiszpania - Holandia ;) oczywisice ja kibicowalam Hiszpani w pczeciwienstwie do reszty no i ona wlasnie wygrala xD wiadomo xD hahaha :P:P po meczu mialysmy z Aniaszem niezly ubaw z Kubickiego w damskiej toalecie (gdzie staly nasze rowery) :P ale to moze nbtk xD hahaha po powrocie do namiotu tez bylo wesolo chociaz nie kazdemu udzielil sie humor :O hehe

"Góry, chociaż są niezmienne, to ich smak dla każdego z nas jest inny. I to jest najpiękniejsze"

MERCI :*

Dane wyjazdu:
84.80 km 0.00 km teren
04:18 h 19.72 km/h:
Maks. pr.:64.58 km/h
Temperatura:

Bieszczady DZIEŃ III

Sobota, 10 lipca 2010 · dodano: 13.07.2010 | Komentarze 0

Dzisiejszym celem naszej podrozy stala sie Wetlina. Dzień zapowiadał sie bardzo słonecznie ;/ co srednio sprzyja jezdzie. Jednak juz po ok. 1,5km szczescie opuscilo mnie totalnie. Złapałam pierwszy raz w zyciu gume! :O (tu dziekowac Aniaszowi za informacje, bo gdyby nie ona nie wiadomo jakby sie to skonczylo). Za naprawe zabral sie nasz serwisant, my z Kubickim towarzyszylismy mu podczas gdy reszta postanowila dokonczyc podjazd i zjechac do najblizszego sklepu. Wymiana okazala sie nie taka latwa jakby mozna bylo przypuszczac, gdyz nowa opona zaczela sprawiac duzo klopotow: potrzebny byl kompresor. Postanowilismy jechac dalej. Pod gorke bylo w miare ok, tylko troche bila, ale niestety z gory bylo to nie do wytrzymania ;/ Gdy zjechalismy do sklepu Maciek pojechal na stacje na ktorej nie bylo jednak kompresora, zaczal wiec znowu zabawe tym razem postanowil zalozyc detke Bartka. Jednak to rowniez niezbyt pomoglo. Spedzilismy pod sklepem dosc duzo czasu w czasie gdy reszta ekipa pojechala juz w trase. Spotkalismy sie dopiero pod kolejnym sklepiem bodajze w Polanie. Maciek jechal juz do konca wyprawy na moim Cubusiu, a ja na szosie. Trasa dzisiejszego dnia byla dosc trudna: polegala ona caly czas na: podjazd, zjazd, podjazd, podjazd, podjazd, zjazd... :O i o dziwo zaczela mi sie coraz bardziej podobac jazda na szosie mimo duzego przelozenia. Zaczelam jezdzic 10,11 km/h pod gore co raczej sie normalnie nie zdarzalo, ale na szosie 8km/h to chyba minimum, mniej sie nie da xD przynajmniej mi sie nie udalo :P W trasie towarzyszylam chlopakom ( ja jechalam na pusto, a oni z bagazem wiec jakos udawalo sie dotrzymac im tempa :P) Oczywiscie podczas trasy pobiralam nauki jazdy na kolarce xD hmm... z roznym skutkiem, ale presja instruktora mobilizowala. ;P Dłuzszy postoj zrobilismy na punkcie widokowym, gdzie narastajaca atmosfere gniewu przerwal wybuch Oski xD zapewne wbre zamierzeniom wywolal salwe smiechu xD Po 20km dotarlismy do Ustrzykow Gornych gdzie rzeczywiscie swiat okazal sie maly :P zrobilismy zakupy i ruszylismy dalej kolejnym podjazdami, serpentynami i zjazdami. I tak na szczycie jednej z serpentyn ogladamy zachodzik slonca i robimy ciekawe fotki :) Na zjezdzie rozstajemy sie na jedna noc z Oska i dalej sami (w 5) pedalujemy w strone Wetliny. Nasz nocleg przypadł na kempingu kolo Hotelu Gorskiego. Faceci wynegocjowali nawet 15zł znizki xD brawo dla nich :* Tym razem udalo nam sie wziasc garacy prysznic bez problemow xD Potem w barze zjedlismy kolacje i poszlismy lulu ;) Trasa choc trudna bardzo ciekawa, duzo slicznych widokow, idealna na treningi xD daje w kosc xD podobnie jak noc w namiocie :O mimo, iz byla nas tylko 5 xD dusznosc w namiocie przekroczyla wszelkie granice xD rano nie bylo praktycznie czym oddychac... Po prostu to byl poziom HARD... xD

DANKE SCHöN :*



Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:

Bieszczady DZIEŃ II: RELAX ;) xD

Piątek, 9 lipca 2010 · dodano: 19.07.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj nasze szosowe bestie, krowy i byki itp., itd. odpoczywaly xD my spedzalismy za to czas nad Solina... ;) Rano do naszego "obozowiska" przybyla Aniasz ze swoja "Niunia" :) I tak jakos wyszlo w pewnym momencie, ze wszyscy (6 osob) wracalismy z lazienki do namiotu, a nasi sasiedzi, ktorym wczoraj wtórowalismy w spiewaniu z tekstem do nas:
- Wy wszysyc spaliscie w tym namiocie?
- Taaak...
- Kurcze to mieliscie chyba jeszcze lepsza impreze od nas... xD
Po śniadanku ruszylismy nad wode do wypozyczalni sprzetu wodnego. Tradycyjnie wybralismy kajaki. W czasie gdy panowie je dla nas przygotowywali my w celu ochrony przed sloneczkiem ;) masowo nakladalismy na siebie krem xD Nasz poczatkowy sklad kajakowy sie nie sprawdzil, gdzy dwoch nowicjuszy mialo "maly problem" z poskromieniem patologicznego kajaku xD Dokonalismy wiec malej zamiany i ostatecznie plynelismy: Aniasz & Kubicki, ja & Maciek, Oska & Patryk ;) Jak zawsze na kajakach bylo bardzo fajnie, oplynelismy cala wyspe od czasu do czasu robiac walne zebrania xD Po dwoch godzinach wrocilismy na brzeg i udalismy sie na nasz kemping. Tam chlopcy stwierdzili, ze ida na obiad, my postanowilysmy im tylko towarzyszyc. Znalezli jakies bary nad woda i kupili obiad za 14zl ;) Ja z dziewczynkami wybralysmy oszczedniejszy sposob zabicia glodu ;) (bynajmniej nie mam tu na mysli zadnego danio :P ) Po malych zakupach wrocilysmy na kemping i zrobilysmy sobie zupki chinskie xD Potem wrocili panowie i jedlismy rowniez kanapki z nowym patentem: kremus & jogurt xD troche cieklo... :P:P Po obiedzie wybralismy sie nad wode, tym razem poplywac. Pierwsze do wody wskoczyli Kubicki z Maciejem, my z Aniaszem odwazylysmy sie dopiero po tym jak chlopcy zaczeli skakac z pomostu ( a ja w zyciu nie przepuscilabym takiej okazji :P). Woda mimo zapewnien facetow nie byla zbyt ciepla dlatego troche potrwalo zanim sie zanuzylam :) Najlepsze oczywiscie byly skoki xD kocham to! :) Aniaszowi ktora pierwszy raz w zyciu skakała z pomostu tez sie bardzo spodobalo. Malym minusem bylo jednak lekkie zachmurzenie, dlatego po pewnym czasie zrobilo sie chlodno i wyszlismy z wody. Polezelismy jeszcze troche na "trawo-plazy" i wrocilismy na pole namiotowe. Gralismy w kenta, a wieczorem Aniasz z Oska postanowily zaryzykowac i wybraly sie pod prysznic xD hahahaha załuje ze przyszlam pod koniec :P:P Aniasz spedzila bardzo mile chwile z tego co slyszalam w towarzystwie 3 panow xD ktorzy stali pod drzwiam, rzucali ciekawymi tekstami i co chwile cos poprawiali bo woda nie leciala xD ja tym razem odpuscilam sobie takie przyjemnosci bo wczesneijszych przezyciach xD Tej nocy wbrew pozorom dalo sie latwiej zasnac ( z wyj. Maciek i Bartek poszli sobie na spacerek xD nbtk :P:P)

THANK YOU :*

Dane wyjazdu:
152.70 km 0.50 km teren
07:30 h 20.36 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:

Bieszczady DZIEŃ I

Czwartek, 8 lipca 2010 · dodano: 13.07.2010 | Komentarze 0

" Wstajemy kochan(y)a...
Wstajemy, wstajemy!
Szkoda takiego dnia...!
Pobudka! POBUDKA! Kto rano wstaje temu co?
WSTAWAJ! NO WSTAWAJ!!!!!!!!!!!!!!!! ... "

Takim oto pieknym akcentem rozpoczęłam mój dzień ;) (4:30) Budzik... ktory poki co motywuje do pobudki i jak na razie nie mam jeszcze ochoty rzucic nim o sciane xD
Wyjazd poczatkowo planowany byl na 6 lipca, no ale jak to z nami bywa opoznil sie nieco xD i wyruszylismy 8 ;) Ja mieszkam najdalej wiec musialam sie zwlec z lozka jako jedna z pierwsiejszych (Maciek chcac mi troche potowarzyszyc w drodze do Gorlic wstal jeszcze wczesniej ;) :P ) Spakowalam sie wieczorem wiec teraz tylko lekkie ogarniecie sie, sniadanko i mozna ruszac z Cubusiem :) w swiat ;) Poczatek byl ciezki bo dosc ze obladowana to na cienkich oponach po glupiej kamienistej drodze ;/ ( naszczescie tylko jakies 0,5 km). Potem tradycyjnie zaczynam od podjazdu "pod Siewiere". Kilka km dalej spotykam Macka ktory wyjechal po mnie na Montanie i razem docieramy do Gorlic pod dom Patryka. Tam dojezdza do nas niejaki Bartosz K. czyli KUuuuuubicki xD Dalej w trojke jedziemy pod blok Macka ( Patryk czekal u siebie na Oske :P) U Macka dopinamy wszystko na ostatni guzik i o ok. 7:00 ruszamy w trase: Ośka ( ktora bagatela nie spoznila sie godzine! ale jedyne 55 min ;D xD ), Patryk, Maciek, Kubicki i ja.
Pierwszy postoj zrobilismy na rynku w Nowym Żmigrodzie. W tym roku niestety nikt nie bylo "lewitujacych ziemniakow". Obiektem zainteresowania naszego Pomelona stały sie jednak... kosze na smieci xD Bardzo spodobaly sie Patrykowi wiec zaczał na niech "grac" xD i spiewac. Dalsza część drogi do Dukli była juz mniej wesoła (czyt. roboty drogowe = ruch wahadłowy). Kolejny postój przypadł pod Sanktuarium św. Michała Archanioła i Błogosławionego Bronisława w Miejscu Piastowym. W środku jak się okazało wyglądało on równie pieknie jak z zewnatrz. Następnie spokojnie (lub mniej :P) ruszamy w stronę Sanoka po drodze robiac na przerwy np. na zakupy w Biedronce... gdzie oczywiście kolejki jak w PRL'u ;/ W Zagórzu na "odtankolu" Maciek po dłuzszych negocjacjach wydusil ode mnie Cubusia... xD Dluzszych poniewaz mialam zle wspomnienia po ostatnim uzytkowaniu Montany :P:P Hmm od Zagorza zaczyna robic sie coraz mniej ciekawie :O coraz wiecej podjazdow... konkretnych... a ja na szosie :O naszczescie dzieki cierpliwosci i presji instruktora udalo mi sie jakos przezyc podjazdy z za duzym jak dla mnie przylozeniem. xD Ciekawy przykład "naprawy polskiej drogi" spotkalismy za Leskiem, mianowicie smola posypana drobnym zwirem. ;/ Hmm ja akurat bylam w najbardziej komfortowej sytuacji :P inni mieli jednak duzo zabawy z czyszczeniem opon ;/ W strone Polanczyka juz tylko zjazd podjazd... Masakryczne hopki. ;/ W Hoczewie Patryk pomylił drogi i zamiast skrecic na Polanczyk pojechal prosto... Z racji zerowego załadowania zostałam wysłana na poscig xD Nawoływania: "Paaatryk.... Patryk..." nie odniosły szybkiego skutku xD gdyz Patryk stwierdzil ze to na pewno nie o niego chodzi xD ale w koncu jakos udalo sie go dogonic xD Po kilku kolejnych km w koncu ujzelismy Soline ;) Na krzyzowce w Polanczyku skrecamy w lewo, co jak sie okazalo bylo bledem ;/ Zjechalismy z bardzo stromej gory nad wode, ale niestety zeby dostac sie na jakis kemping musielismy wracac z powrotem do krzyzowki :O eh... nbtk ;] Według wskazówek milych przechodniow ruszamy w strone kempingow. Po drodze zatrzymujemy sie w sklepie xD gdzie dlugosc kolejki nas przerazila :O no ale wyjscia nie ma trzeba cos jesc xD nastepnie wysłalismy Macka na zwiady :P Gdy obczail dogodne dla nas miejsce ruszylismy w droge ;] i tak dotarlismy do "Patelni" xD Włascicielka kempingu okazala sie bardzo mila :) Rozbijamy namiot oraz zasiadamy do kolacji przy wspolnym stole (rzadko spotykane zjawisko na kempingu :P). Potem bylo juz tylko ciekawiej... Prysznic... hmmm kupujemy zetony 4zl=8min. Koniec koncow ja wchodze pierwsze... :O odkrecam kran... i SUPRISE! po wodzie ani sladu :O wiec wychodze w reczniku i razem z Anna czekamy na pana... xD ktory probuje naprawic prysznic, niestety z srednim powodzeniem :O zalewa moje rzeczy :P i uwaga proba numer dwa... wchodze... WOW!!! JEST WODA! i powinna byc teoretycznie przez 16 min gdyz pan wrzucil podczas naprawy jeszcze jeden zeton. Praktycznie byla moze 4 min :O i cala w pianie dostje 3 juz zeton od Oski. Ktory wystarcza na kolejne 3 min. To był chyba jaden z najkrotszych prysznicy w moim zyciu xD no ale nie bede narzekac bo przynajmniej go mialam w przeciwienstwie do reszty xD im pozostala jedynie zimna woda w "korycie" xD = duzo smiechu xD Gdy juz wszycy znalezlismy sie w namiocie (3-osobowym w piatke xD) okazalo sie ze nie uda nam sie szybko zasnac, gdyz za plotem byla biba xD nasi sasiedzi spiewali i grali a my ( z wyjatkami :P) zaczelismy im wtorowac xD

DZIEKI :*