Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi domi901 z miasteczka SITNICA. Mam przejechane 7694.02 kilometrów w tym 183.90 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy domi901.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

150 - 250km

Dystans całkowity:2130.52 km (w terenie 5.10 km; 0.24%)
Czas w ruchu:104:50
Średnia prędkość:20.32 km/h
Maksymalna prędkość:67.75 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:177.54 km i 8h 44m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
215.60 km 0.00 km teren
11:06 h 19.42 km/h:
Maks. pr.:54.20 km/h
Temperatura:

DZIEŃ XXXI

Niedziela, 29 sierpnia 2010 · dodano: 31.08.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
200.50 km 0.00 km teren
09:38 h 20.81 km/h:
Maks. pr.:49.90 km/h
Temperatura:

DZIEŃ XXVI

Wtorek, 24 sierpnia 2010 · dodano: 31.08.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
159.20 km 0.00 km teren
08:00 h 19.90 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:

DZIEŃ XXV

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · dodano: 31.08.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
174.40 km 0.00 km teren
08:02 h 21.71 km/h:
Maks. pr.:39.80 km/h
Temperatura:

DZIEŃ XXII

Piątek, 20 sierpnia 2010 · dodano: 31.08.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
150.90 km 0.00 km teren
07:52 h 19.18 km/h:
Maks. pr.:31.20 km/h
Temperatura:

DZIEŃ XIII

Środa, 11 sierpnia 2010 · dodano: 31.08.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
150.50 km 0.00 km teren
07:19 h 20.57 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:

DZIEŃ XII

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · dodano: 31.08.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
157.70 km 0.00 km teren
06:41 h 23.60 km/h:
Maks. pr.:55.70 km/h
Temperatura:

DZIEŃ X

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · dodano: 31.08.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
209.00 km 0.00 km teren
11:29 h 18.20 km/h:
Maks. pr.:60.80 km/h
Temperatura:

DZIEŃ I

Piątek, 30 lipca 2010 · dodano: 31.08.2010 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
172.22 km 0.60 km teren
07:48 h 22.08 km/h:
Maks. pr.:67.75 km/h
Temperatura:

Bieszczady DZIEŃ V

Poniedziałek, 12 lipca 2010 · dodano: 13.07.2010 | Komentarze 1

Jak to ze świrami bywa zamiast wstac o planowanej 6:00 ledwo zwleklismy sie o 7:00... Pakowanie szło w miare szybko i wyjechalismy o planowanej 9:00 ( nawet kilka minut przed) z tym, że bez sniadnia :P Dlatego tez pierwszy postoj 2km dalej przy "abc" ;)
Dzisiejsza trasa była dość szalona, nie tylko ze wzgledu na długośc i ilość ostrych podjazdów. Pierwszy raz od dłuższego czasu poniekąd przełamałam się, chodzi mi tu głównie o prędkość jazdy z górek. No wiadomo, że dla chłoapaków jazda ponad 60km/h na godzine to zaden wyczyn, ale w moim przypadku jest zupełnie odwrotnie. Po moim nieszczesnym wypadku na Słowacji strasznie sie zraziłam do jazdy i przekraczanie 50km/h było czymś... A dzisiejszego dnia kilka razy zjezdzałam ponad 60km/h, do czego usilnie zmotywowali mnie faceci. xD przed zjazdem: "To co teraz Domi 70 no nie? " nie... xD niestety nie udalo sie :P
Pierwszy postoj zrobilismy na stacji w Cisnej gdzie w końcu dorwalismy kompresor tzn Maciek dorwał :P Pobawil sie troche z kolem co przyniosło jakies minimalne skutki. Na stacji moglismy podziwiac rozne fajne motory: "takie cos harleyowate" xD piekne maszyny, ale zdecydowanie za głosne :P W drodze do Komanczy bardzos sie rozciaglismy, tzn podzilelismy sie jak by na dwie grupy. W pierwszej jechalam ja z Kubickim i Maciejem, a w drugiej dziewczyny i Patryk :) Chłopcy nizle cisneli i momentami przy 40km/h trudno bylo im usiedziec na kole... Gdy dotarlismy do celu pojechalismy do sklepu po drobne zakupy,a nastepnie nad rzeke... Oj dzialo sie xD Takie przerwy w trasie = no po prostu marzenie kazdego kolarza xD słonce i woda :) no i arbuz xD hahaha Spałaszowalismy go juz z cala ekipa :) dziewczyny poszly jeszcze do sklepu a mnie koniec koncow "pewna gleda" :P :* zmusila do przebrania sie w kostium i wejscia do wody xD dziekuje za motywacje bo oplacalo sie xD hehehe w wodzie znalazałam 20gr z okresu: Polska Rzeczypospolita Ludowa z 1972r. (nie żeby faceci przeszli koło niej kilka razy wczesniej :P) postanowilam, że bedzie to moja monetka na szczescie xD mam nadzieje ze takow przyniesie :P Niestety humor popsuł sie nieco w dalszej trasie bowiem droga do Krempnej okazala sie koszmarem :O DZIURY, DRZIURY, DZIURY! Ja już tam nie wracam na szosie... to jakas totalna masakra ;/ Tak tez chyba pierwszy raz podczas tego wyjazdu zostalam w tyle razem z Patrykiem, ktoremu tez nie spodobaly sie dziury i z Mackiem ktory nam towarzyszyl :) Przed przełęczą Hałbowską zrobilismy krotki postoj przy sklepie i ruszylismy w trase, ehh... odrazu zaczely sie pierwsze podjazdy wiec poczulam troche nogi ;/ hahaha dopiero zjezdzajac z przełeczy dotarlo do mnie, ze juz raz nia jechalam na naszej gorskiej pielgrzymce rowerowej :) Dalsza podroz mimo podjazdow i miejscami dziur osładzaly sliczne panoramy :) Ostatni wspolny postoj zrobilismy przy delikatesaach w Nowym Żmigrodzie, gdzie pozegnania nadszedl czas... ;( (musielismy sie z Mackiem odlaczyc od reszty poniewaz przed nami byla dluzsza trasa, a juz zaczynalo sie robic coraz ciemniej). Dalsza trasa przebiegala w miare spokojnie, chociaz przyznam ze dawno nie jezdzilam o tak pozniej porze i srednio mi sie to spodobalo ;/ wkurzyla mnie tez dziurawa droga od Korczyny do Biecza ;/ yyy... bylo juz ciemno wiec nie dlao sie niestety cokolwiek ominac dziur ;/ Od Biecza sypało sie juz calkiem przyjemniej, chociaz dluga trasa zaczela powoli dawc w kosc :O Do Sitnicy dotarlismy gdzies bodajze przed 23:00... Mimo zaproszenia na cieple co nieco Maciek sie uparl ze chce wrocic tego dnia do domu (zblizala sie polnoc) i pojechal do Gorlic.

Na końcu serdeczne podziekowania dla Macieja przede wszystkim za poswiecenie ogromu czasu i energi i stworzenie mojego Cubusia :*:*:* (moja wdziecznosc w tej kwesti nie ma granic) oraz towarzystwo w czasie przyjazdu do Gorlic oraz w czasie powrotu do Sitnicy :*, zajecie sie detka podczas trasy, uzyczenie mi Monci oraz cennych rad i wskazowek jak sie na niej poruszac :*:*:* i za wszystko o czym tu zapomnialm wspomniec :*

GRACIAS :*


?127910401442483#lat=49.45027&lng=21.80237&zoom=9&type=0

Dane wyjazdu:
152.70 km 0.50 km teren
07:30 h 20.36 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:

Bieszczady DZIEŃ I

Czwartek, 8 lipca 2010 · dodano: 13.07.2010 | Komentarze 0

" Wstajemy kochan(y)a...
Wstajemy, wstajemy!
Szkoda takiego dnia...!
Pobudka! POBUDKA! Kto rano wstaje temu co?
WSTAWAJ! NO WSTAWAJ!!!!!!!!!!!!!!!! ... "

Takim oto pieknym akcentem rozpoczęłam mój dzień ;) (4:30) Budzik... ktory poki co motywuje do pobudki i jak na razie nie mam jeszcze ochoty rzucic nim o sciane xD
Wyjazd poczatkowo planowany byl na 6 lipca, no ale jak to z nami bywa opoznil sie nieco xD i wyruszylismy 8 ;) Ja mieszkam najdalej wiec musialam sie zwlec z lozka jako jedna z pierwsiejszych (Maciek chcac mi troche potowarzyszyc w drodze do Gorlic wstal jeszcze wczesniej ;) :P ) Spakowalam sie wieczorem wiec teraz tylko lekkie ogarniecie sie, sniadanko i mozna ruszac z Cubusiem :) w swiat ;) Poczatek byl ciezki bo dosc ze obladowana to na cienkich oponach po glupiej kamienistej drodze ;/ ( naszczescie tylko jakies 0,5 km). Potem tradycyjnie zaczynam od podjazdu "pod Siewiere". Kilka km dalej spotykam Macka ktory wyjechal po mnie na Montanie i razem docieramy do Gorlic pod dom Patryka. Tam dojezdza do nas niejaki Bartosz K. czyli KUuuuuubicki xD Dalej w trojke jedziemy pod blok Macka ( Patryk czekal u siebie na Oske :P) U Macka dopinamy wszystko na ostatni guzik i o ok. 7:00 ruszamy w trase: Ośka ( ktora bagatela nie spoznila sie godzine! ale jedyne 55 min ;D xD ), Patryk, Maciek, Kubicki i ja.
Pierwszy postoj zrobilismy na rynku w Nowym Żmigrodzie. W tym roku niestety nikt nie bylo "lewitujacych ziemniakow". Obiektem zainteresowania naszego Pomelona stały sie jednak... kosze na smieci xD Bardzo spodobaly sie Patrykowi wiec zaczał na niech "grac" xD i spiewac. Dalsza część drogi do Dukli była juz mniej wesoła (czyt. roboty drogowe = ruch wahadłowy). Kolejny postój przypadł pod Sanktuarium św. Michała Archanioła i Błogosławionego Bronisława w Miejscu Piastowym. W środku jak się okazało wyglądało on równie pieknie jak z zewnatrz. Następnie spokojnie (lub mniej :P) ruszamy w stronę Sanoka po drodze robiac na przerwy np. na zakupy w Biedronce... gdzie oczywiście kolejki jak w PRL'u ;/ W Zagórzu na "odtankolu" Maciek po dłuzszych negocjacjach wydusil ode mnie Cubusia... xD Dluzszych poniewaz mialam zle wspomnienia po ostatnim uzytkowaniu Montany :P:P Hmm od Zagorza zaczyna robic sie coraz mniej ciekawie :O coraz wiecej podjazdow... konkretnych... a ja na szosie :O naszczescie dzieki cierpliwosci i presji instruktora udalo mi sie jakos przezyc podjazdy z za duzym jak dla mnie przylozeniem. xD Ciekawy przykład "naprawy polskiej drogi" spotkalismy za Leskiem, mianowicie smola posypana drobnym zwirem. ;/ Hmm ja akurat bylam w najbardziej komfortowej sytuacji :P inni mieli jednak duzo zabawy z czyszczeniem opon ;/ W strone Polanczyka juz tylko zjazd podjazd... Masakryczne hopki. ;/ W Hoczewie Patryk pomylił drogi i zamiast skrecic na Polanczyk pojechal prosto... Z racji zerowego załadowania zostałam wysłana na poscig xD Nawoływania: "Paaatryk.... Patryk..." nie odniosły szybkiego skutku xD gdyz Patryk stwierdzil ze to na pewno nie o niego chodzi xD ale w koncu jakos udalo sie go dogonic xD Po kilku kolejnych km w koncu ujzelismy Soline ;) Na krzyzowce w Polanczyku skrecamy w lewo, co jak sie okazalo bylo bledem ;/ Zjechalismy z bardzo stromej gory nad wode, ale niestety zeby dostac sie na jakis kemping musielismy wracac z powrotem do krzyzowki :O eh... nbtk ;] Według wskazówek milych przechodniow ruszamy w strone kempingow. Po drodze zatrzymujemy sie w sklepie xD gdzie dlugosc kolejki nas przerazila :O no ale wyjscia nie ma trzeba cos jesc xD nastepnie wysłalismy Macka na zwiady :P Gdy obczail dogodne dla nas miejsce ruszylismy w droge ;] i tak dotarlismy do "Patelni" xD Włascicielka kempingu okazala sie bardzo mila :) Rozbijamy namiot oraz zasiadamy do kolacji przy wspolnym stole (rzadko spotykane zjawisko na kempingu :P). Potem bylo juz tylko ciekawiej... Prysznic... hmmm kupujemy zetony 4zl=8min. Koniec koncow ja wchodze pierwsze... :O odkrecam kran... i SUPRISE! po wodzie ani sladu :O wiec wychodze w reczniku i razem z Anna czekamy na pana... xD ktory probuje naprawic prysznic, niestety z srednim powodzeniem :O zalewa moje rzeczy :P i uwaga proba numer dwa... wchodze... WOW!!! JEST WODA! i powinna byc teoretycznie przez 16 min gdyz pan wrzucil podczas naprawy jeszcze jeden zeton. Praktycznie byla moze 4 min :O i cala w pianie dostje 3 juz zeton od Oski. Ktory wystarcza na kolejne 3 min. To był chyba jaden z najkrotszych prysznicy w moim zyciu xD no ale nie bede narzekac bo przynajmniej go mialam w przeciwienstwie do reszty xD im pozostala jedynie zimna woda w "korycie" xD = duzo smiechu xD Gdy juz wszycy znalezlismy sie w namiocie (3-osobowym w piatke xD) okazalo sie ze nie uda nam sie szybko zasnac, gdyz za plotem byla biba xD nasi sasiedzi spiewali i grali a my ( z wyjatkami :P) zaczelismy im wtorowac xD

DZIEKI :*